11 maja 2024r. Imieniny: Igi, Miry, Lwa
Gospodarz strony: Andrzej Dobrowolski     
 
 
 
 
   Starsze teksty
 
Rozróżnienie buddyzmu i chrześcijaństwa

 Przedstawiamy dziś fragmenty książki Anny Mandreli "Kościół katolicki wobec buddyzmu", wydanej przez DeReggio.

 W przeciwieństwie do humanistów laickich autorka nie udowadnia tu, że istota buddyzmu jest inna niż taka, którą on sam sobie przypisuje. Nie twierdzi, że chodzi w niej o wmówienie bogaczy przeciw biedakom, starszyzny wobec rozbudzonej młodzieży, czy mędrców wobec uczniów podane jako fałszywe pocieszenie.

 Autorka respektuje to, że buddyzm prowadzi wyznawców ścieżką duchową do swego celu, że ma moc, ale wyraźnie podkreśla, że wiedzie w przeciwną stronę niż chrześcijaństwo: nie do pełni Boga, tylko Pustki nirwany. (W językach indoeuropejskich podobnie brzmi sanskryckie vana - pustka, łacińskie vanitas - próżność, polskie wanna - puste naczynie, nieprawdaż? ;-) ). A więc ekumenizm buddyzmu z chrześcijaństwem jest niemożliwy.

http://www.czasgarwolina.pl W dzisiejszym świecie buddyzm jest idealizowany i sekretnie wspierany jako dobry, bo jest koncepcyjnie kompatybilny z lewicową wiarą elit świata burzącą zastany ład; przeciwnie niż myśl Zachodu, metafizyka, prawo i kompatybilne teoretycznie z systemem łacińskim nauki przyrodnicze.

 (Na fotografii Leonard Cohen - popularyzator buddyzmu.)

 Andrzej Dobrowolski

 

 "Z pewnością nie podjęłabym się próby opisania tego tematu, gdyby nie skłoniły mnie do tego moje osobiste doświadczenia: wychowanie religijne w epoce posoborowej i liberalna edukacja, następnie odejście od Kościoła i fascynacja różnymi formami duchowości, w tym duchowością Wschodu, wreszcie odkrycie Tradycji katolickiej i osobiste nawrócenie. /.../ Pisząc ten tekst myślałam przede wszystkim o młodych ludziach, którzy odchodzą od Kościoła i interesują się buddyzmem. Chciałam ukazać fundamentalną różnicę miedzy katolicyzmem a wschodnimi wierzeniami, oraz przestrzec przed błędami, które sama popełniłam."

http://www.czasgarwolina.pl "Jednym z elementów praktyk hinduizmu, który na stałe zadomowił się na Zachodzie, jest joga, obecnie reklamowana jako popularny rodzaj gimnastyki.  Mało kto jednak zdaje sobie sprawę z tego, że joga jest ściśle związana z soteriologią hinduizmu, a jednym z jej pierwotnych celów było składanie ofiary z oddechów hinduskim bogom. W czasach współczesnych ćwiczenia jogi zaczęto mieszać z elementami ćwiczeń fizycznych typowych na Zachodzie, jednak nie sposób oddzielić jogi od religii hinduizmu. O powiązaniu jogi z rytuałami inicjacyjnymi pisał [słynny znawca Wschodu] Mircea Eliade:

  "Jogę charakteryzuje nie tylko struktura praktyczna, ale również struktura inicjacyjna (...), podobnie jak w innych wtajemniczeniach religijnych, jogin rozpoczyna od odsunięcia się od świata (rodziny, społeczeństwa) i pod kierunkiem swego guru poświęca się stopniowemu wznoszeniu się ponad wartości i zachowanie właściwe kondycji ludzkiej. Kiedy zobaczymy do jakiego stopnia jogin stara się zerwać związki z kondycją profana, zdamy sobie sprawę, że pragnie on "umrzeć dla życia"."

 W duchowości chrześcijańskiej także znajdujemy motyw "śmierci dla tego świata", jednak ostateczny cel ascezy jest zupełnie inny, ponieważ chrześcijanin nie dąży do hinduistycznej mokszy, ale do zjednoczenia z Bogiem w Trójcy Świętej i pełnienia jego woli. W tym celu nie są potrzebne żadne szczególne ćwiczenia fizyczne lub oddechowe. Joga ma natomiast wprowadzić człowieka  w stan boskości, zwany stanem samadhi, co zostało opisane w upaniszadzie Jogatattwa:

 "Cel całej dyscypliny wyraża się w każdym słowie: to stan człowieka-boga [podobieństwo z marksizmem AD], nieograniczona długowieczność i całkowita wolność. To jest myśl przewodnia wszystkich barokowych odmian jogi, którym tantryzm da najwyższa pełnię" - M. Eliade."/.../

 Jeden z głównych problemów buddyjskiej moralności wynika z zanegowania istnienia niezależnych od siebie osób. W buddyzmie używa się terminu dharma na określenie tego, co myśl zachodnia ujmuje w pojęciu "osoba". Wyraz ten najprościej można tłumaczyć jako "nosiciel" albo "nośnik". Jest to jedynie pewien fenomen psychiczny, który tworzy indywidualny potok wyobrażeń i doznań zmysłowych oraz świadomościowych, który możemy określić mianem "ja". Zdaniem buddystów osoba ludzka jest tylko zbiorem poszczególnych czynników, które nie tworzą całości.

 Buddyzm negując koncepcję "ja" dochodzi do pewnego paradoksu, ponieważ podkreślając ważność czynu, neguje zarazem jego sprawcę. Buddyjski doktor Buddhagosa wypowiada się na ten temat następująco: "Istnieje jedynie cierpienie, ale nigdzie nie można znaleźć tego, kto cierpi. Istnieją czyny, ale nie ma tego, kto jest ich sprawcą.". Tłumacze tekstów literatury buddyjskiej i hinduistycznej używają czasami słowa dusza, głównie w odniesieniu do koncepcji reinkarnacji. Jednak buddyzm odrzuca zachodnie oraz hinduistyczne pojęcie duszy, używając powszechnie terminu anatman, który oznacza "brak duszy" (atmana). Skoro człowiek nie posiada duszy, czym jest zatem to, co wciela się ponownie? Można jedynie tu mówić o pewnego rodzaju nawykowych tendencjach, które przechodzą przez kolejne wcielenia. Takie ujęcie tematu jest jednak problematyczne: skoro nie ma stałej duszy, która przechodziłaby przez kolejne wcielenia, to dlaczego buddyści taką wielką wagę przywiązują do tego, aby kolejny dalajlama był inkarnacją swojego poprzednika" Na te pytania buddyjskie teksty nie udzielają dokładnej odpowiedzi. Jedyną szkołą buddyjską, która uznawała istnienie duszy zwanej pudgala, była szkoła personalistów (Pudgalavada), która dziś już nie funkcjonuje. Nie zachowało się zbyt wiele pism autorów tej szkoły, wiadomo natomiast, że ich poglądy były ostro krytykowane przez przedstawicieli innych odłamów buddyzmu. Personaliści byli oskarżani nawet o to, że całkowicie przestali być buddystami! Wszystkie współcześnie istniejące szkoły buddyzmu negują pojęcie jednostkowej osoby.

 Pojęcie osoby ma natomiast wielkie znaczenie dla wszystkich odłamów chrześcijaństwa. Polski tomista Mieczysław Krąpiec OP powtarza za świętym Tomaszem z Akwinu, że pomimo wielu różnych mniemań na temat człowieka, nie można mylić się co do realnego istnienia osoby ludzkiej. Zgodnie z filozofią tomistyczną formą właściwą człowiekowi jest dusza rozumna. Do cech ludzkiej duszy należy to, że jest konkretnym bytem szczegółowym oraz, że może być sama przez się samoistna jako forma ciała.

 Ojciec Krąpiec zwraca również uwagę na fakt, że zasady moralne są ściśle związane z koncepcją osoby:

 "porządek moralny (porządek moralnego działania) jest właśnie ludzkim postępowaniem, nacechowanym konieczną relacją do normy postępowania moralnego. Takimi normami moralnego postępowania są niekiedy nakazy lub zakazy prawne: nakazy przykazania - jak np. dziesięć przykazań Bożych, nakazy ewangeliczne, niektóre nakazy religijne, wzory zachowania się itd. Wszystkie takie reguły i normy działania, sformułowane w postaci zdań normatywnych, suponują istnienie obiektywnego ładu; suponują istnienie natur bytowych odpowiednio ustrukturalizowanych i działających zgodnie ze swą naturą, słowem - suponują obiektywny porządek natury, porządek bytów, zwłaszcza zaś człowieka, bytu osobowego, który w swoim postępowaniu jest związany z moralnością."

 W myśli buddyjskiej poszczególne osoby istnieją jedynie na poziomie konwencji [umownie, jak w myśli oświeceniowej - AD] , a zatem nie istnieją realnie. Czy możemy zatem przypuszczać, że z systemu filozoficznego, który neguje koncepcję osoby, zrodzi się podobna moralność do chrześcijańskiej? Jest to bardzo wątpliwe. Jeśli nasze ja nie istnieje realnie, jeśli jest tylko konwencją, to dlaczego człowiek miałby przypisywać jakąkolwiek wartość swoim uczynkom? Pojawia się jeszcze jeden problem: skoro zdaniem buddystów nie ma w ogóle osoby, to w jaki sposób możemy mówić o wolnych wyborach? Czy decyzje podjęte jedynie na poziomie konwencji możemy w ogóle uznać za słuszne, a działanie za dobre lub złe?/.../ [to przekreśla sens prawa odpowiedzialności za uczynki - AD.]

 Chrześcijanie z miłości bliźniego chcą jego nawrócenia i zbawienia w postaci życia wiecznego w Niebie. Natomiast w buddyzmie celem współczucia jest pragnienie, aby wszystkie dusze osiągnęły stan nirwany. Współczucie chrześcijańskie nie może być tym samym co współczucie buddyjskie za względu na odmienny cel ostateczny. [Nie tylko "ja", ale i ci których kocham są w buddyzmie iluzją. - AD]. /.../

 Niektórzy interpretatorzy mogą dostrzec pewne podobieństwa pomiędzy chrześcijaństwem a buddyzmem, jeśli chodzi o marność istoty ludzkiej. /.../ Buddysta powie: "Człowiek jest niczym, ponieważ cały świat, który nas otacza jest iluzją, a prawdziwa jest jedynie pustka." Chrześcijanin powie: "Człowiek jest niczym , ponieważ Bóg stworzył go z niczego. Człowiek istnieje tylko dlatego, że jest stworzony i podtrzymywany przy życiu przez Boga". /.../

 Buddyjska szkoła madhyamika opiera się na filozoficznej myśli Nagardżuny, który żył w II wieku po Chrystusie. Jest on twórcą filozofii pustki, która w swoich założeniach jest zupełnym przeciwieństwem myśli świętego Tomasza z Akwinu. Myśl Akwinaty jest filozofią bytu, a celem rozważań jest najwyższy byt, jakim jest Bóg. Dla buddystów ostatecznym celem jest nicość. Nagardżuna odrzuca [arystotelesowską] zasadę niesprzeczności oraz pojęcia istoty, istnienia i substancji, które są kluczowe dla filozofii tomistycznej.

 Realizm tomistyczny głosi, że świat istnieje realnie i niezależnie od naszej woli. Według buddystów wszystko, co obserwujemy, jest jedynie iluzją i nic nie istnieje realnie. /.../ Jak głosi autor filozofii pustki: "Ani z siebie, ani z czegoś innego, ani z tych obu, ani bez przyczyny. Żadne rzeczy nigdy nigdzie nie powstały."

Aby zrozumieć fundamentalne różnice pomiędzy myślą chrześcijańską a filozofią Wschodu, warto zwrócić uwagę na pewne podobieństwa między buddyzmem a nurtem filozoficznym zwanym sceptycyzmem. Podboje Aleksandra Wielkiego stały się dla Greków okazją do zapoznania się z kulturą azjatycką.  W tamtym czasie do Indii udał sie Pyrron, który w mieście Taksila spotkał przedstawicieli myśli buddyjskiej. Pod wpływem wschodnich myślicieli po powrocie do Grecji Pyrron zapoczątkował nurt zwany sceptycyzmem. Jak podaje Artur Przybysławski:

 "Faktyczne podobieństwo sceptycyzmu i myśli buddyjskiej jest bardzo duże, bo wedle niej poznanie rzeczy jest problematyczne wobec niemożności utrzymania pojęcia rzeczy i pojęcia istnienia, co ostatecznie prowadzi do zawieszenia sądu. Również przekonanie, że taka postawa filozoficzna musi przekładać się na postawę życiową, bez czego byłaby tylko jałową spekulacją, jest zasadniczym elementem podejścia greckiego i buddyjskiego.  Co więcej, jeśli porównać argumentację takiego sceptyka jak Sekstus Empiryk  z wywodami Nagardżuny i Czandakirtiego, podobieństwa lub wręcz identyczność wielu punktów okażą się zdumiewające."

 Sceptycy stwierdzili, że człowiek nie jest w stanie poznać obiektywnej prawdy i odrzucali wszelki dogmatyzm [jak masoni - AD]. Przez swoje wnioskowanie narażali się jednak na zarzut, że sami dogmatyzują, ponieważ narzucają innym swoje zasady jako obiektywnie prawdziwe. Jak podaje Adam Krokiewicz: "Pirrończycy naruszali ostentacyjnie fundamentalną zasadę dogmatyzmu: zasadę sprzeczności. Mówili na przykład o każdej poszczególnej rzeczy, że "nie więcej jest, niż nie jest" lub, że "ani jest, ani nie jest". Krytyka sceptycyzmu pojawia się między innymi w filozofii Platona, Arystotelesa, stoików i św. Augustyna. Poglądy sceptyków krytykował również [ateista] Lukrecjusz, który twierdził, że ich myśl podważa całe zaufanie, na którym opiera się życie człowieka, ponieważ aby sprawnie funkcjonować, musimy ufać naszym zmysłom.  Sceptycy wyrażali filozoficzny antyrealizm, natomiast ich krytycy opierali się na realizmie, twierdząc, że istnieje świat niezależny od podmiotu poznającego oraz obiektywna prawda. W nowożytnej filozofii pewien rodzaj sceptycyzmu znajdujemy w filozofii Emmanuela Kanta, który twierdził, że człowiek nie może poznać rzeczy samych w sobie, a jedynie zjawiska. Pochodzący z Indii dwudziestowieczny badacz myśli buddyjskiej T.R.V. Murti zwraca uwagę na podobieństwa pomiędzy buddyjską szkołą madhyamiki a filozofią Kanta. W obu podejściach mamy do czynienia z krytyką spekulatywnej metafizyki oraz dogmatyzmu, tu i tam pojawia się również krytyka rozumu i twierdzenie, że człowiek nie jest w stanie za pomocą zmysłów poznać rzeczy takimi jakimi są naprawdę.

 Myśl chrześcijańska jest u swych podstaw przeciwieństwem sceptycyzmu i wyraża wiarę w istnienie Prawdy, której uosobieniem jest Chrystus. /.../ Podobna postawę przyjmuje /.../ św. Tomasz z Akwinu, który [za Arystotelesem] opisał klasyczną definicję prawdy jako zgodność myśli z rzeczywistością." [odrzucenie tego założenia przekreśla sens zachodnich nauk przyrodniczych! - AD] /.../

http://www.czasgarwolina.pl Zanim pojechałam do Indii myślałam, że buddyzm jest bardziej formą filozofii niż religii. Wydawało mi się, że nie ma tam typowej dla chrześcijaństwa klęczącej modlitwy, świętych obrazów i posągów. Dopiero przebywanie w kręgu buddystów uświadomiło mi, jak błędne były moje wyobrażenia. Ludzie modlili się na kolanach lub robili serie prostracji, w wielu miejscach stały gigantyczne posągi Buddy, na straganach można było kupić obrazy przedstawiające buddyjskie bóstwa, np. boginię o imieniu Tara. Europejczyk jest zdziwiony estetyką, która jest zupełnie inna od zachodniej. Chociaż buddyści mają niewątpliwe wielki talent do budownictwa i malowania, to wizerunki bogów są brzydkie i przerażające. Jest to /.../ zamierzony efekt, a nie brak umiejętności artysty. Jesteśmy przyzwyczajeni, że obrazy przedstawiające aniołów i świętych ukazują piękne i spokojne twarze.  Tutaj postacie są dziwne, wykrzywione, nieraz ukazane z czaszkami, pazurami i ostrymi zębami. Zdaje się, że większość przybyszów z Zachodu zastanawia się nad ta kwestią, ale nikt głośno nie porusza tego tematu, aby nie urazić uczuć religijnych buddystów. W końcu słyszymy jak pięcioletnie dziecko, pochodzące prawdopodobnie z Anglii, krzyczy do swoich rodziców: "Dlaczego ci bogowie są tacy straszni i brzydcy? To nie mogą być bogowie! Wyglądają jak jakieś potwory albo demony!" To małe dziecko powiedziało szczerze co myśli i trafiło w samo sedno. Później dowiedziałam się, że te postacie są specjalnie namalowane jako brzydkie, w tym celu, aby ukazać człowiekowi, że świat jest iluzją i sprawić, aby nie przywiązywał się za bardzo do substancji ani do formy. Oto jaki wpływ na sztukę ma buddyjska filozofia pustki."/.../

 "Wraz z rosnącym u mnie krytycznym nastawieniem do buddyzmu zaczęłam odkrywać katolicką Tradycję, zbierać informacje na temat Mszy trydenckiej i powoli otwierać się na wielką łaskę nawrócenia. W ten sposób poznanie wierzeń Wschodu doprowadziło mnie do jego odrzucenia , a po jakimś czasie do powrotu na łono Kościoła Rzymskokatolickiego. Zrozumiałam, że buddyzm i katolicyzm to zupełnie różne formy duchowości, których w żaden sposób nie można ze sobą pogodzić. Tym bardziej byłam zdziwiona, kiedy czytałam o katolickich duchownych włączających do swoich praktyk elementy wschodnich wierzeń. Nie potrafię zrozumieć, jak można próbować łączyć ze sobą tak różne teorie, które wskazują na zupełnie odmienny ostateczny cel. Jeśli jedna osoba wybiera się z Warszawy na północ Szwecji, a druga do Republiki Południowej Afryki, to nie jest możliwe, aby te dwie osoby mogły przebyć razem choćby fragment drogi, nawet jeśli darzyłyby się sympatią i miały dobre chęci."

Anna Mandrela

 

http://www.czasgarwolina.pl

Protestancki królewicz Hamlet spotkał na uniwersytecie w Wittemberdze idee towarzyszące lożom różokrzyżowców, tajnym bractwom alchemicznym, praktykom kadzidełek (narkotyków), homoseksualizmu, wróżbiarstwa, paktu ze starymi bogami. Zaczyna sobie zadawać pytanie o wybór miedzy adoracją istnienia ("Ja Jestem Który Jestem") a
sięgnięciem po nieistnienie.

 


Monolog Hamleta


Być albo nie być - oto jest pytanie.
Kto postępuje godniej: ten, kto biernie
Stoi pod gradem zajadłych strzał losu,
Czy ten, kto stawia opór morzu nieszczęść
I w walce kładzie im kres? Umrzeć - usnąć -
I nic poza tym - i przyjąć, że sen
Uśmierza boleść serca i tysiące
Tych wstrząsów, które dostają się ciału
W spadku natury. O tak, taki koniec
Byłby czymś upragnionym. Umrzeć - usnąć -
Spać - i śnić może? Ha, tu się pojawia
Przeszkoda: jakie mogą nas nawiedzić
Sny w drzemce śmierci, gdy ścichnie za nami
Doczesny zamęt? Niepewni, wolimy
Wstrzymać się chwilę. I z tych chwil urasta
Długie, potulnie przecierpiane życie.
Bo gdyby nie ten wzgląd, któż by chciał znosić
To, czym nas chłoszcze i znieważa czas:
Gwałty ciemiężców, nadętość pyszałków,
Męki wzgardzonych uczuć, opieszałość
Prawa, bezczelność władzy i kopniaki,
Którymi byle zero upokarza
Cierpliwą wartość? Któż by się z tym godził,
Gdyby był w stanie przekreślić rachunki
Nagim sztyletem? Kto by dźwigał brzemię
Życia, stękając i spływając potem,
Gdyby nam woli nie zbijała z tropu
Obawa przed tym, co będzie po śmierci,
Przed nieobecną w atlasach krainą,
Skąd żaden jeszcze odkrywca nie wrócił,
I gdyby lęk ten nie kazał nam raczej
Znosić zło znane niż rzucać się w nowe?
Tak to świadomość czyni nas tchórzami
I naturalne rumieńce porywu
Namysł rozcieńcza w chorobliwą bladość,
A naszym ważkim i szczytnym zamiarom
Refleksja plącze szyki, zanim któryś
Zdąży przerodzić się w czyn. - Ale cicho,
Piękna Ofelia! - Nimfo, w swoich modłach
Wspomnij koniecznie każdy z moich grzechów


William Szekspir 
tł. Stanisław Barańczak

 

http://www.czasgarwolina.pl


W latach okupacji Polski przez zdechrystianizowanych Niemców nawiedzonych ezoteryczną wiedzą azjatyckiego okultyzmu, astrologii, spirytualizmu, religią "boskiego" zniszczenia - którzy za swój znak przybrali swastykę - polski poeta napisał proste wiersze wyrażające dobrą filozofię Zachodu.

 

Nadzieja

 

Nadzieja bywa, jeżeli ktoś wierzy, 
Że ziemia nie jest snem, lecz żywym ciałem,
I że wzrok, dotyk ani słuch nie kłamie.
A wszystkie rzeczy, które tutaj znałem,
Są niby ogród, kiedy stoisz w bramie.

Wejść tam nie można. Ale jest na pewno.
Gdybyśmy lepiej i mądrzej patrzyli,
Jeszcze kwiat nowy i gwiazdę niejedną
W ogrodzie świata byśmy zobaczyli.
Niektórzy mówią, że nas oko łudzi
I że nic nie ma, tylko się wydaje,
Ale ci właśnie nie mają nadziei.
Myślą, że kiedy człowiek się odwróci,
Cały świat za nim zaraz być przestaje,
Jakby porwały go ręce złodziei.

 

Czesław Miłosz

 

Kiedy trzech towarzyszy Odyseusza zbiegło z okrętu by zostać w Krainie Lotofagów i karmić się narkotycznym kwiatem lotosu który daje zapomnienie, Odyseusz porwał ich w powrotną drogę do Itaki. (zdjęcia z Odysei Franco Rossiego, 1968).

.http://www.czasgarwolina.pl

.http://www.czasgarwolina.pl

.http://www.czasgarwolina.pl

.http://www.czasgarwolina.pl


Zakończenie dla wierzących chrześcijan:

Bóg nie wysłuchał modlitwy Chrystusa w Gethsemani, by oddalić od niego ofiarę z życia, bo inne ścieżki duchowe z przeszłości i przyszłości nie były zbawcze. Gdyby Nirwana - do której drogę otworzył Budda - była Niebem, nie byłoby potrzeby ofiary w Wielki Piątek. Nie można być więc i chrześcijaninem i buddystą.




 

opr. AD